sobota, 29 czerwca 2013

No.2


                        Źle. 
                                  Chce mi się wymiotować.
                                                                              Braciszku gdzie...


Chyba zemdlałam. Obudziłam się leżąc na ziemi pod samymi drzwiami.
Wstałam, wszystko mnie boli.

                                  'Strzeż się go'

Sprawdziłam moja kieszeń. JEST. Ta koperta jest prawdziwa, wyjęłam zawartość, napis nie zniknął.
Kto podrzucił mi ten list? Jakie ma zamiary?
                                 
                                                        O co chodzi?


• • •


Jeść. Jeść. Jeść.
Otworzyłam lodówkę. Pustki. Wiem, że brat nie wróci. Po co miałabym zapełniać lodówkę? Dla siebie? Mi wystarczy  zupa z puszki na cały dzień.

On lubi słodkości. Ciasta.

Pobiegłam na górę, aby wziąć  pieniądze. Zbiegłam. Już łapałam za klamkę...
                        hahahahah po co?
Chciałam kupić składniki do ciasta ale.. Ja nie zjem go. Nienawidzę słodyczy.


23:52, co mam zrobić? Nie mam ochoty spać... Jednak moje ciało tego potrzebuje..



Idąc do szkoły natrafiłam na Charli'ego. 'Cześć powiedział' zimny koleś ale...ja wyglądam zupełnie tak samo. Ani się nie uśmiecham ani nie okazuję uczuć... Boże, czym ja jestem?
- Dobrze spałaś?
- Czemu pytasz? Wyglądam aż tak źle?
- Nie tylko.. Nieważne...
O co temu człowiekowi chodzi...

            Huhu mam ochotę zwymiotować.

Weszliśmy frontowymi drzwiami do budynku szkoły. Dziwne... Nikogo nie ma?
- Charlie gdzie..
- Wszyscy są na auli, chodź - złapał mnie za rękę i pośpiesznym krokiem ruszyliśmy.
' Jak już wszyscy wiecie nasza szkoła stała się jedną z tych która stoi na czele rankingu światowego. Moce jakie posiadacie pozwolą wam się obronić przed złymi duchami i demonami. Jak wiecie każda dusza posiada niesamowite zdolności, jedni potrafią władać żywiołem ognia drudzy unoszą przedmioty . Jednakże zwołałem  was tutaj' - Zajrzałam przez okno w drzwiach, na scenie stał wysoki mężczyzna, ubrany był w biały garnitur, włosy odcienia ciemnego fioletu, a na głowie cylinder. Wyglądał zupełnie jak postać z kreskówki. Jego głos.. brzmi niesamowicie. - ' aby poinformować was o nadchodzących Igrzyskach! AHAHAHHA! Mam nadzieję , że wszyscy weźmiecie udział w zawodach! Lecz  Ci co uciekną... Zostaną - straceni.
- Charlie... o czym on mówi ? ? Co to za Igrzyska? Cha-
Odwróciłam się w strone chłopaka...
- CHARLIE CO JEST?! - upadł na kolana, twarz miał pochyloną w oczach jego strach ujrzałam.. Czym do cholery są te igrzyska ... Nagle drzwi otworzyły się, zza nich wyłonił się mężczyzna. 'To On!' Ten co przemawiał! // Charlie ujrzywszy  go szybko staną na nogi.
- Oh synu - hahhahah - mężczyzna pogłaskał blondyna po głowie.
Charlie odtrącił jego rękę i odwrócił się plecami do niego.
- Nie nazywaj mnie tak, dla mnie jesteś nikim, tak samo jak ja dla Ciebie.
- Syn-
- Przestań, to jest obrzydliwe.
- Hu....Hm?- fioletowo włosy odwrócił się w moją stronę - Ty! Ohahahah! Dziewczynko szukałem Cię!  - facet położył rękę na moim barku.
- ...Kim jesteś?
- Oh Nie wiesz? ... Jam jest władcą  Panem tych ziem - zaczął gestykulować dłońmi- stworzycielem najpotężniejszego, ojcem tegoż chłopca. Miło mi poznać - zdejmując swój cylinder złożył mi pokłon, jak średniowieczny Pan.
- ... Słucham?
- Jam jest -
- Nie! Słyszałam, lecz....
- Czego więc nie rozumiesz?
- co JA robię w takim miejscu?? - W takim razie kim jestem??
- Oh.. Dziewczynko, widzę że Ty naprawdę nie wiesz kim jesteś.
- Że jak?!
Szybkim ruchem wskazałam na aulę gdzie stali uczniowie - Kim są ONI?!... - EE??
Wracając wzrokiem tam gdzie znajdował się owy Pan... Nikogo nie ujrzałam.
- Hej Ty! Gdzie jesteś dziwolągu!? Słyszysz?! Mówię do Ciebie!!
- Za pół godziny masz się z nim spotkać w ogrodach.
- HĘ? No co za wariat! - zrobiłam nadentą minę i ruszyłm w kierunku klasy. Charlie poszedł za mną.


          ●●●
- Nie nie pójdę z Tobą!
- Hahahah jasne że pójdziesz! - zgarnęłam go pod rękę i razem wyszliśmy. - .... - idąc spojrzałam na niego, czy on naprawdę jest synem tamtego cudaka ?...
- Mam coś na twarzy?
- Nie, a co ? ... - tak ciągle się na niego gapiłam - idziemy  - złapałam go mocniej za rękę.


Niesamowicie ogromny, kwitnący ogród. Drzewa sięgające chmur, kwiaty żyjące wraz z motylami tulącymi je, zieleń która raziła odbijającym się światłem słońca w wodzie małego stawu.
- Witam ponownie mała owieczko - 'kapelusznik' bo tak go nazwałam z powodu jego cylindra, spojrzał intensywnie w moją stronę.
Podeszłam kilka kroków bliżej, Charlie stał nieruchomo odwracając wzrok aby tylko nie spojrzeć na tego faceta.
- Przyszłam tu tylko po to aby dowiedzieć się co JA tu robię, więc mów!
Po środku ogrodu mała altanka, dwa krzesła i stolik a na nim , jak czuję, świeżo parzona owocowa herbata.
- Usiądź proszę .
- Dziękuję, postoję - oh jak miło.
- Nalegam . - jego głos nagle przeszył moje ciało.
- ... - usiadłam. Ale...
Jego oczy, lewe koloru czystego złota, prawe zaś jak jak woda w morzu okrytym ciemnym płaszczem nieba. Zdjąwszy swój fantastyczny kapelusz skryte pod nim włosy koloru purpury, końcówki ściemnione do czerni. Kolczyki w uszach i tatuaż w kształcie krzyża pod prawym okiem.
- Czy tak nie lepiej mała owieczko? - uśmiechając się do mnie można było ujrzeć dwa kły, zupełnie jak u wampira lecz delikatniej zarysowane. - A więc powiadasz, że nic nie wiesz?
- Nic nie wiem to mało powiedziane, ja w ogóle nie wiem jak i dlaczego się tu znalazłam... Nic mnie więcej nie interesuje tylko powiedz mi, na co ja tutaj, w tak dziwnym miejscu?
- Oh to przykre...
Eh? Co jest według niego takie przykre? To że mój własny brat--- Właśnie! Mój brat to wszystko przez niego! Na pewno wiedział do jakiej szkoły mnie posyła!
- ... Czy znasz mojego brata, Dominica Fortier'a ?
-... - kapelusznik myślał szybko nad odpowiedzią, nie widać było po nim tego, lecz wzrok jego ślepym się wydawał - To Twój brat przychodził do mnie w Twojej sprawie, prawda?
- Tak mi mówił.
- Nie chcę nic mówić, znam go mniej od Ciebie, choć Ty sama o nim wiesz niewiele, jednak... Jest coś co mnie w nim zastanawiało, otóż jego aura była.. Jakby to jednym słowem określić... Dziwna... Tak to te słowo. Jego aura była dziwna...
- Aura?
- Tak, to coś co wydziela Twoje ciało, mówi o Tobie wiele. Twoje wnętrze, jego zapach i emocje.
- Mówisz o.. pocie?
Mężczyzna spojrzał na mnie z politowaniem po czym wybuchnął śmiechem. No co? Czy tylko ja pomyślałam że coś co wydziela się z ciała człowieka i ma zapach, to pot?...
- Hahahah, owieczko nie bierz wszystkiego aż tak dosłownie - zmrużył oczy - jakby Ci to pokazać... Zobaczmy... Ty mała owieczko, jesteś osobą dość arogancką, Twoje maniery...cóż by o nich mówić wiele. Serce samotne, a Twoje ciało o czymś pamięta lecz dusza... dusza już nie, to co zapomniane nie wróci, a pustka wydrążona utratą bliskich narodziła chęć bycia kochanym lub też bycia z nimi wiecznie...Jak każdy jednak coś ukrywasz, Ty o tym nie wiesz, ktoś inny... Twa dusza,kochana, pragnie zemsty... Lecz za co? Ja tego nie wiem...
- ... - gęba mi opadła po tych słowach. Dzięki tej 'aurze' wyczytał tak wiele o mnie? Czy jest on jakimś wróżbitą, może czarodziejem?.. - Skąd wiesz to wszytko?! Niemożliwym jest żebyś wyczytał to tylko z mojego ciała! Mów prędko, kim jesteś !
- Nie unoś się tak zagubiona owieczko, los Twój jak wiemy został przesądzony w dniu Twoich narodzin, Twoim przeznaczeniem jest wieczne cierpienie.
- Nie mów o mnie! Tego już za wiele! Pytałam, kim jesteś, kłamcą czy czarodziejem?!
- Jam jest Panem tych ziem, ziem Północy, władcą nieskalanej ziemi - wstając wskazał palcem na Charli'ego, który przez sekundę patrzył na niego a potem szybkim ruchem opuścił głowę w bok, powiedział - jestem tym, który spłodził tego chłopca! Dałem mu wszystko, pragnę tylko aby żył spełniając swoje przeznaczenie!... Jam nie czarodziej, nie magik żaden lecz zwykły człowiek wybrany Panem, nie jestem kłamcą lecz prawdy też nie mówię. - z powrotem delikatnym, swobodnym ruchem obrócił się w moją stronę - moja droga Panienko, w tym świecie możesz ufać tylko i wyłącznie. ..
                                                                                                                                                                                         
                                                                                Sobie.






piątek, 1 marca 2013

  Yoooo, taka notka co do czego i po co .
 pomine przedstawianie się ~

Etetettet czasami mam takie momenty 'nudy' więc zwykle biore sie za rysowanie lub pisanie, ostatnio jednak wychodzi tylko pisanie xD
Uwielbiam tworzyc nowe historyjki, smutne zabawne, zboczone etc
A że ta jest w miarę przyzwoicie ogarnięta to postanowiłam poświęcić jej więcej czasu, miejmy nadzieję, że ktoś to doceni ^-^

Hmmm może małe streszczenie?

Opek jest o dziewczynie, która ma jakby to ujac 'problemy z pamięcią' jednak nie takie to zwykłe.
Ona ma tendencję to zapominania jedynie zdarzeń, pamięta je do kilku godzin góra 1 dnia, jednak gdy wydarzenia uciekają, ludzie pozostają ale czy Ci prawdziwi?
Na pozór zwyczajna szkoła, zwykli uczniowie ~
Chłopak, który jest kimś ważnym w całej historii, niekochający brat, dyrektor który jest tak naprawdę 'dyrektorem całej Północy' i dziewczyna , która zjawia się w najgorszym momencie okazuje się być...
Mnóstwo barwnych jak i tych mrocznych postaci, słodkie lolity, emo chłopcy i psychole :3

Hemheem dodatkowo, postaram się do chapterów dodawać ilustracje :3
Masz pytanie ? Pisz śmiało ^^

 moj deviantART ♥

dziękuję za uwagę ~

czwartek, 28 lutego 2013

No.1



- Co się z Tobą do cholery dzieje!?Słyszysz mnie?! Charlie odezwij się!
- Nie powinnaś była tu za mną przyłazić! Ostrzegałem Cię… Jeżeli Oni Cię tutaj zobaczą zapłacisz własnym życiem!
- Przecież powiedziałeś mi że…
- Błagam Cię idź już! To co Ci powiedziałem zachowaj tylko dla siebie. Zbyt wielu wie o tym kim jesteś…
Jakiś nieznajomy  oznajmia Ci że nie jesteś człowiekiem a wszyscy Ci których kochałaś po prostu zniknęli… I nagle wszyscy odwracają się od Ciebie. Nie masz już z kim pogadać. Nie masz już nikogo , a cisza w twoim ciele narasta zabijając wszystko co tkwiłaś w sobie. Wspomnienia uciekają… Nie wiesz kim jesteś. W końcu nie pozostaje Ci nic innego jak ucieczka.

                                                                            ●●●

Dźwięk budzika wybudził mnie ze snu.  Umyłam się i zeszłam na dół. ‘Dzień dobry’ powiedziałam ale i tak wiedziałam, że nikt mi nie odpowie… To dlatego, że w pewnym sensie mieszkam sama. Moi rodzice nie żyją od dziesięciu lat. Opiekuje się mną mój ‘starszy brat’, ale rzadko go widuję ze względu na jego pracę. W sumie wychowałam się sama. Zawsze robiłam to na co miałam ochotę, nikt mi nie mówił czego nie mogę, co jest dobre a co złe. Dlatego teraz jestem tym, kim jestem… Zerknęłam na zegarek, było już późno. Szybko się ubrałam i pośpiesznym krokiem wyszłam z domu. Wsiadłam do autobusu założyłam słuchawki i czekałam.
W końcu dojechałam.  Wychodząc z niezbyt nowego pojazdu obróciłam głowę i spojrzałam na całkiem spory budynek. Tak, od dzisiaj to moja nowa szkoła. Podgłosiłam muzykę na moim ipodzie, na korytarzu panował straszny hałas, może i nie było dużego ścisku ale i tak było nieprzyjemnie duszno.
Nawet nie wiem gdzie mam lekcje, która szafka jest moja i gdzie mam się udać…
Nagle poczułam szarpnięcie. Ktoś złapał mnie za nadgarstek. Słuchawki obsunęły mi się z uszu.
- Heej Ty!
Obróciłam się, przede mną stał chłopak , miał około metra osiemdziesiąt , jasne blond włosy i grzywkę opadającą mu na jedno oko, drugie było koloru złota, płonącego rozżarzonego złota.
-Czego?! – zapytałam niegrzecznie odrywając jego rękę od mojej.
- Kim jesteś?
- To ja się pytam, kim Ty do cholery jesteś, że zachodzisz mnie od tyłu? – chłopak podparł się jedną ręka o biodro, w drugiej trzymał jakieś papiery wymachując nimi przede mną.
- Ty jesteś Mana? – mrużąc oczy, spojrzał się głęboko w moje.
- Może. Czego ode mnie chcesz?
- Nazywam się Charlie Evans, jestem przewodniczącym rady uczniowskiej tej szkoły. Dyrektor kazał Ci się do mnie zgłosić od razu, nie pamiętasz?
- Coś wspominał – Charlie? Tak jakby znajome imię… - tak w ogóle to skąd wiedziałeś, że ja to ja?
- Nie wiedziałem. Po prostu chciałem Ci zwrócić uwagę, że w naszej szkole obowiązuje mundurek, a że go nie masz śmiałem stwierdzić , że to Ty jesteś ta nową uczennicą, która miała dołączyć  w nowym półroczu.
-… Dobraaa, stoję przed Tobą , więc po co miałam się do Ciebie zgłosić?
- Po to – pokazał mi stertę papierów.
- Aha – zrobiłam znudzona minę.
- Rozumiem, że wiesz o co chodzi. Niestety dyrektor nie mógł skontaktować się z Twoim opiekunem i tak zostało to odłożone do Twojego przyjazdu.
Popatrzyłam się na niego a potem na papiery, które trzymał w ręku z obojętnością. Odwróciłam wzrok po czym ruszyłam wolnym krokiem do przodu.
- EJ TY!- Chłopak podbiegł do mnie łapiąc mnie za ręce i wepchnął mnie do jakiejś Sali. – Co Ty robisz?!
- Jak to co, nie widzisz? Ignoruję Cię – odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą.
- Słucham?!
- Nudny jesteś – obróciłam się w stronę drzwi, złapałam za klamkę, gdy ten cały Charlie pchnął drzwi abym nie mogła ich otworzyć – co Ty..
Poczułam jego wzrok przeszywający mą duszę. On stoi nade mną. Podniosłam głowę do góry aby móc zobaczyć jego twarz. Nagle ból przeszył moje ciało i upadłam. Słyszałam słowa, które cichły wraz z narastającym bólem…
●●●
Obudziłam się w bardzo jasnym pomieszczeniu, pachniało… świeżością? Chciałam wstać ale nie mogłam, ból pozostał. Co się stało do cholery? Nic nie pamiętam… Złapałam się za głowę, tak bardzo boli.
- Wszystko w porządku?- usłyszałam znajomy głos. Spojrzałam na siedzącego obok mnie chłopaka. Siedział wyprostowany , w rękach trzymał czarną kopertę.
- Kim jesteś – Rozejrzałam się po pomieszczeniu –gdzie ja jestem?
- Nazywam się Charlie Evans, jestem…
- Jesteś przewodniczącym samorządu uczniowskiego… mmm prawda? Czy my się już nie znamy? Jestem pewna, że Cie już spotkałam…
- Przykro mi ale niestety nie kojarzę Cię… Znalazłem Cię półprzytomną przed pokojem nauczycielskim i przeniosłem tutaj, do pielęgniarki szkolnej.
- Jestem w szkole? – co się ze mną dzieje, jestem pewna że znam tego chłopaka… szkoła? Mmm pamiętam jakiś duży budynek i autobus ale... jak ja się tu znalazłam?
- Tak. Czy coś się stało? Emm… Może to przez ten upał na zewnątrz.
- Tak pewnie nabawiłam się gorączki przez to słońce… - nie ufam, nie wierzę mu….
- W porządku, odpocznij tutaj a ja już sobie pójdę.
- Chwila! –złapałam go za rękaw, poczułam niesamowicie potworny ból, urghh! Szlag boli nadal – w sumie czuje się już lepiej, mogę iść z Tobą?
- Na pewno? Nie wyglądasz…
- Na pewno, tylko… Pomożesz mi wstać?
-….. – Charlie wziął mnie pod ramię i pomógł wywlec się z łóżka. Ledwo stałam ale starałam się tego nie pokazywać.
- W porządku, możesz mnie już puścić! – odepchnęłam chłopaka od siebie. – Nie wiesz gdzie jest moja torba?
- Masz ją na ramieniu…
- Okej… -spojrzałam na jego duże dłonie, w kościstych palcach trzymał kopertę. – Co to?
- Co?
- Ta koperta.  Cała czarna, wygląda jakby było w niej coś niedobrego Hahahah!- wrednie się zaśmiałam.
- Ta koperta leżała obok Ciebie, proszę – dał mi ją. Przerażona wzięłam ją – spokojnie nie otwierałem.
Dokładnie obejrzałam ją, zwyczajna czarna koperta. Powąchałam ją… Pachniała różami… Znajomymi kwiatami…
- Od kogo…? – popatrzyłam na Charlie’go.
- Nie wiem, jak mówiłem leżała obok Ciebie.
- Aha… Która godzina?
- Coś koło szóstej po południu.
- Słucham?
- Szósta..
- Wiem słyszałam! Co ja robię w szkole o tej godzinie? Lekcje dawno się skończyły, prawda? Czemu więc zostałeś tutaj ze mną?
- Ponieważ to ja Cie zaniosłem do pielęgniarki i to ja jestem odpowiedzialny za Ciebie i nie wiem czy Ci się to spodoba ale musze Cię odprowadzić do domu.
- Hę?
- Lepiej żebyś ponownie nie zemdlała…
- E? – co on… Zupełnie jak mój brat…! – Nie chcę, dam sobie radę.
- Nalegam.
- Nie dzięki! – rzuciłam mu jednoznaczne spojrzenie po czym ruszyłam w stronę wyjścia.
- Zaczekaj! – chłopak złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Poczułam jego brodę na moich włosach, potem delikatnie czubkiem nosa przejechał mi po policzku i wyszeptał;
- Nalegam jednak na wspólny spacer, o tej porze jest niebezpiecznie zwłaszcza latem.
- Dobra w porządku tylko puść mnie!- Charlie odsunął się ode mnie. Groźnie na niego spojrzałam , przerzuciłam torbę przez ramię i dałam znak że idziemy.
Nie powiem, słońce nieźle paliło nawet o tej godzinie. Zdecydowaliśmy się iść pieszo ale powoli zaczęłam żałować , że nie wsiedliśmy do autobusu, mimo że jest stary to miał w środku klimatyzację. Znowu poczułam to przymulenie. Ustałam.
- W porządku? Chyba nie czujesz się najlepiej, może wziąć Cie na plecy?
- Hę? Dam rade sama, to już niedaleko.
Chłopak nic nie powiedział, nie za pokojony spojrzał się na mnie.
Szliśmy dalej prostą drogą. Niesamowite gorąco słońca nie dawało mi spokoju. Skręciliśmy w parę uliczek. W dłoni trzymałam kopertę, idąc otworzyłam ją.
- Hm… biała? – zdziwiłam się, w kopercie była biała kartka, na której nic nie pisało.
- Słucham? O otworzyłaś kopertę, co tam pisze?
Zmartwiona popatrzyłam na niego.
- No właśnie nic nie pisze…
- Naprawdę?? Pokaz mi… - dałam chłopakowi kartkę – hmm rzeczywiście nic nie ma – oddał mi ją – może po prostu ktoś się pomylił?
- Może… - chciałam włożyć kartkę do koperty gdy coś zauważyłam, jest napis! ‘ Strzeż się go’. Przerażona upuściłam kartkę. Zobaczyłam jak głęboko wpatruje się we mnie Charlie . Boję się!
- Eee – podniosłam kartkę z ziemi chowają ją wraz z koperta do kieszonki od spodenek – mój dom jest zaraz za tym zakrętem, dzięki za odprowadzenie do zobaczenia jutro w szkole! – szybko ruszyłam przed siebie, obróciłam się tylko aby zobaczyć czy on za mną nie biegnie. Nie. Stał z rękami w kieszeniach i jednym okiem, lekko zmrużonym patrzył na mnie. Przyśpieszyłam.
W końcu znalazłam się przed domem, szybko do niego wbiegłam i zamknęłam na cztery spusty. Przerażona oparłam się o drzwi lekko się osuwając usiadłam przed nimi opierając się głową.
- hahah to przez ten upał, to przez ten upał…